Baaardzo daaawno temu byłam konsultantką Oriflame. Ulubioną moją
serią była ta „różowa” z jedwabiem. Nadawała ona fantastycznej jedwabistości
skórze. Czy „miłość” po latach przetrwa? O tym dowiecie się za chwilę.
Żel zamówiłam dość dawno temu u koleżanki, żywiąc nadzieje
że będę z niego równie zadowolona co kiedyś.
Dziś postanowiłam zrobić porządek w łazienkowych butelkach,
i oto znalazłam ten krem pod prysznic. Tyle czasu przeleżał w łazience, czyżby
nic nie zostało z dawnej miłości? Postanowiłam napisać recenzje. Zrobiłam zdjęcia:
Umyłam
nim ręce „próbą testową” jak widać biało perłowy kolor, konsystencja:
potrzebną mi do zdjęcia obrazującego konsystencję. W miarę
dobrze się pienił, próbka trochę za duża jak na umycie rąk, ale dałam radę. Plusem
na pewno jest wydajność. Uczucie suchości jakie pojawiło się po umyciu
przypomniało mi trudności w zdenkowaniu. Fakt poczułam jako by dłonie były pokryte
ultra cienką warstewką mikro drobinek nadających jedwabistość. Ale uczucie
suchości, ściągnięcia przysłaniało całą radość.
Kosmetyki naturalne jak wmawiał producent. Czy aby na
pewno?!
Oto skład:
Sama ostra chemia. I to od początku. Zaś producent skrzętnie
ukrył tę informację… pod naklejką… tam gdzie zwykle znajdują się takie
informacje znajdziemy nazwę dystrybutora w różnych, wielu językach, jako
wypełniacz miejsca. Mniej dociekliwy z opakowania dowie się że jest to „krem
pod prysznic z jedwabiem i ekstraktem z orchidei”. Co pisze producent:
Gęsta, obficie pieniąca się konsystencja dokładnie oczyszcza
skórę i pozostawia ją pachnącą i miękką w dotyku. Ciesz się przyjemną
gładkością jeszcze długo po wyjściu spod prysznica. 200 ml
Może i dość gęsta, delikatny zapach jest, skóra czy miękka?
W każdym razie pierwszą rzeczą jaką zauważyłam to straszne wysuszenie. Dobrze
skoro to taki „detergent”, ale ludzka skóra to nie to samo co naczynia czy inne
przedmioty jakie zwykliśmy myć. Muszę przyznać że z olejem pozostałym na
umywalce po olejowaniu włosów krem pod prysznic poradził sobie szybko i
sprawnie. Już nawet producenci płynów do
naczyń myślą o dłoniach osoby zmywającej. Pewnie z różnym skutkiem.
Cena katalogowa to 24,90 – kosmos. Zapewne robią promocje
więc pewnie w tedy kosztuje jakieś 14,90 może więcej, mniej nie ważne. To i tak
horrendalnie dużo jak za tę marna jakość! Zwykłe drogeryjne „Dove” czy „Luksja”
sprawują się znacznie lepiej i o ile są tańsze!
Z pewnością więcej nie kupię!
Miał ktoś ten kosmetyk?
Miał ktoś ten kosmetyk?
Nie miałam nigdy nic z Oriflame... Dawno temu kupiłam perfumy z Avonu ale ogólnie tego typu marki do mnie nie przemawiają:/
OdpowiedzUsuńdo mnie podobnie.
Usuń